Zwycięstwo „Breaking Bad” w rankingu wszech czasów pomimo dużej konkurencji raczej nie zaskakuje. Opowieść o powolnym upadku śmiertelnie chorego nauczyciela chemii i jego stopniowym pogrążaniu się w gangsterski świat została uznana globalnie za arcydzieło. To serial w równym stopniu popularny wśród widzów, co ceniony przez krytykę. Dość powiedzieć, że nawet oparte częściowo powiązane z główną historią spin-offy budzą olbrzymie zainteresowanie.
Gdyby nie „Prawo ulicy” zapewne nie moglibyśmy mówić o najwyższych jakościowo serialach HBO. To właśnie od tej produkcji (i od „Rodziny Soprano”) zaczęła się szczególna sława tej stacji telewizyjnej. Historia grupy policjantów z Baltimore, którzy rzucają wyzwanie lokalnemu bossowi grupy narkotykowej zdobyła olbrzymie uznanie odbiorców na całym świecie, co w czasach przed serwisami streamingowymi było zdecydowanie trudniejsze. I choć obecnie często wspomina się „Prawo ulicy” jako „ten serial, który wszyscy powinni obejrzeć, ale mało kto znajduje na to czas”, to jego jakości nikt nie ma zamiaru podważać.
Decyzja by przenieść klasyczne historie o Sherlocku Holmesie do teraźniejszości w połączeniu z bardzo inteligentnie przeprowadzonym castingiem okazała się prawdziwym strzałem w „dziesiątkę”. Siła przekazu „Sherlocka” była tak wielka, że obecnie mało kto potrafi wyobrazić sobie słynnego detektywa z Baker Street noszącego inną twarz niż Benedicta Cumberbatcha. A przecież Martin Freeman również wydaje się wręcz skrojony pod rolę wiernego doktora Watsona.